Anna Czerwińska-Rydel, Którędy do gwiazd? Historia Elżbiety Heweliusz, pierwszej kobiety astronom, ilustracje: Marta Ignerska, Wydawnictwo Muchomor, Warszawa 2014.
liczba stron: 94
oprawa: twarda
dla kogo: 9+
To przede
wszystkim opowieść o kobiecości – w różnych jej odsłonach. Mamy więc konflikt matka
– córka, niezrozumienie ze strony babci, ograniczenia narzucane przez
społeczeństwo, opozycję pomiędzy własnymi marzeniami i ambicjami a
oczekiwaniami innych, miłość, macierzyństwo, cierpienie oraz tęsknotę.
Narracja nie koncentruje
się na naukowych dokonaniach Elżbiety Heweliusz (znanych już dobrze z Wędrując po niebie z Janem Heweliuszem),
lecz skupia się na jej uczuciach. Wdowa ogląda pamiątki i przegląda się we wspomnieniach.
Lalka, suknia ślubna, powijaki, srebrna łyżeczka, egzemplarz „Selenographi”… Naznaczone
rozmaitymi emocjami przedmioty tworzą obraz dojrzewającej, a potem już
dojrzałej, kobiety. Tworzą portret nie tylko XVII-wieczny – rozpoznałaby się w
nim bowiem niejedna reprezentantka współczesności. „Dawno już mówiłam twojemu
ojcu, że jak każda normalna panienka powinnaś bawić się lalkami, małymi
naczyniami kuchennymi, uczyć się szyć, haftować i pielęgnować ogród” (s. 14), „Inne
dziewczęta uczyły się tego, co Bóg dla nich przeznaczył – gotowania,
prowadzenia domu, szycia, porządków, pilnowania obejścia, modlitw i skromności
[…]” (s. 12), „[…] nasze małżeństwo z Janem wzbudzało szemranie i plotki […]”
(s. 15).
To także
przekaz dotyczący współpracy kobiety i mężczyzny, dobrych relacji tych obojga. Akuszerami
w wychodzeniu do świata (!) byli wszak dla Elżbiety ojciec oraz mąż. „«Ojciec i
Jan» – pomyślała Elżbieta, odkładając książkę. «Dwóch mężczyzn, którzy widzieli
we mnie coś więcej niż tylko słabą niewiastę, stworzoną do prowadzenia domu. Gdyby
nie nauki ojca, jego ukradkowe książkowe prezenty i wiara we mnie, nie byłabym
w stanie zrozumieć pasji naukowej Jana i sama się nią zachwycić. Czas pokazał,
czego może dokonać kobieta w sprzyjających warunkach. Czas… Swoją drogą to
przedziwne zjawisko. Dwadzieścia cztery lata z Janem wydają mi się chwilą, a
trzy miesiące bez niego wiecznością»” (s. 28–29).
Wreszcie warstwa
graficzna. Ilustracje Marty Ignerskiej, nie tylko przez to, że umieszczone dopiero
po całej zawartości fabularnej, stanowią odrębną, choć spójną historię. Uwypuklają
uniwersalny wymiar tekstu, eksponują jego aktualność. Pokazują, że WĘDRÓWKA Z Janem Heweliuszem
przekształciła się w SAMODZIELNĄ PODRÓŻ!
Bohaterka pędzi na motocyklu, a na nogach ma wygodne trampki. Jedzie przez noc
i dzień, wreszcie – leci!
Elżbieta jest we wszechświecie, ale ma też kosmos w
sobie – jej suknia ślubna utkana jest z gwiazd, a suknia ciążowa to swoisty
kalendarz lunarny.
Trzy córki – trzy cytryny, piękny obraz rodem z mitologii.
Przesądy,
z którymi przyszło zmagać się Elżbiecie Heweliusz, przyjmują natomiast postać olbrzymich,
choć zdecydowanie groteskowych, stworzeń – w ten sposób artystka obnaża ich okrutny,
ale i banalny charakter.
Nie ma w
rysunkach Ignerskiej zbędnych elementów. Ilustratorka nie tylko selekcjonuje
wątki, lecz także eliminuje gamę kolorystyczną, wybiera tylko trzy kolory – żółty,
czarny i biały. Zabieg ten pozwala na bezwzględne uwydatnienie kontrastów, nie narusza jednak subtelnej atmosfery. Wręcz
przeciwnie – w wyrafinowany sposób pokazuje niuanse kobiecości.
Publikacja dla
tych, którzy mają odwagę mówić zarówno o radościach, jak i trudach bycia córką
/ żoną / mamą. Dla osób pragnących porozmawiać o stereotypach płciowych, o
kształtowaniu się ról społecznych. Bez obaw – dziewięciolatkowie to zrozumieją!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz