Translate

niedziela, 27 września 2015

Znane gdańszczanki (część I)




Anna Czerwińska-Rydel, Którędy do gwiazd? Historia Elżbiety Heweliusz, pierwszej kobiety astronom, ilustracje: Marta Ignerska, Wydawnictwo Muchomor, Warszawa 2014.

liczba stron: 94

oprawa: twarda

dla kogo: 9+


To przede wszystkim opowieść o kobiecości – w różnych jej odsłonach. Mamy więc konflikt matka – córka, niezrozumienie ze strony babci, ograniczenia narzucane przez społeczeństwo, opozycję pomiędzy własnymi marzeniami i ambicjami a oczekiwaniami innych, miłość, macierzyństwo, cierpienie oraz tęsknotę.


Narracja nie koncentruje się na naukowych dokonaniach Elżbiety Heweliusz (znanych już dobrze z Wędrując po niebie z Janem Heweliuszem), lecz skupia się na jej uczuciach. Wdowa ogląda pamiątki i przegląda się we wspomnieniach. Lalka, suknia ślubna, powijaki, srebrna łyżeczka, egzemplarz „Selenographi”… Naznaczone rozmaitymi emocjami przedmioty tworzą obraz dojrzewającej, a potem już dojrzałej, kobiety. Tworzą portret nie tylko XVII-wieczny – rozpoznałaby się w nim bowiem niejedna reprezentantka współczesności. „Dawno już mówiłam twojemu ojcu, że jak każda normalna panienka powinnaś bawić się lalkami, małymi naczyniami kuchennymi, uczyć się szyć, haftować i pielęgnować ogród” (s. 14), „Inne dziewczęta uczyły się tego, co Bóg dla nich przeznaczył – gotowania, prowadzenia domu, szycia, porządków, pilnowania obejścia, modlitw i skromności […]” (s. 12), „[…] nasze małżeństwo z Janem wzbudzało szemranie i plotki […]” (s. 15).


To także przekaz dotyczący współpracy kobiety i mężczyzny, dobrych relacji tych obojga. Akuszerami w wychodzeniu do świata (!) byli wszak dla Elżbiety ojciec oraz mąż. „«Ojciec i Jan» – pomyślała Elżbieta, odkładając książkę. «Dwóch mężczyzn, którzy widzieli we mnie coś więcej niż tylko słabą niewiastę, stworzoną do prowadzenia domu. Gdyby nie nauki ojca, jego ukradkowe książkowe prezenty i wiara we mnie, nie byłabym w stanie zrozumieć pasji naukowej Jana i sama się nią zachwycić. Czas pokazał, czego może dokonać kobieta w sprzyjających warunkach. Czas… Swoją drogą to przedziwne zjawisko. Dwadzieścia cztery lata z Janem wydają mi się chwilą, a trzy miesiące bez niego wiecznością»” (s. 28–29).
Wreszcie warstwa graficzna. Ilustracje Marty Ignerskiej, nie tylko przez to, że umieszczone dopiero po całej zawartości fabularnej, stanowią odrębną, choć spójną historię. Uwypuklają uniwersalny wymiar tekstu, eksponują jego aktualność. Pokazują, że WĘDRÓWKA Z Janem Heweliuszem przekształciła się w SAMODZIELNĄ PODRÓŻ! Bohaterka pędzi na motocyklu, a na nogach ma wygodne trampki. Jedzie przez noc i dzień, wreszcie – leci!





Elżbieta jest we wszechświecie, ale ma też kosmos w sobie – jej suknia ślubna utkana jest z gwiazd, a suknia ciążowa to swoisty kalendarz lunarny.



Trzy córki – trzy cytryny, piękny obraz rodem z mitologii.


Przesądy, z którymi przyszło zmagać się Elżbiecie Heweliusz, przyjmują natomiast postać olbrzymich, choć zdecydowanie groteskowych, stworzeń – w ten sposób artystka obnaża ich okrutny, ale i banalny charakter.


Nie ma w rysunkach Ignerskiej zbędnych elementów. Ilustratorka nie tylko selekcjonuje wątki, lecz także eliminuje gamę kolorystyczną, wybiera tylko trzy kolory – żółty, czarny i biały. Zabieg ten pozwala na bezwzględne uwydatnienie kontrastów, nie narusza jednak subtelnej atmosfery. Wręcz przeciwnie – w wyrafinowany sposób pokazuje niuanse kobiecości.
Publikacja dla tych, którzy mają odwagę mówić zarówno o radościach, jak i trudach bycia córką / żoną / mamą. Dla osób pragnących porozmawiać o stereotypach płciowych, o kształtowaniu się ról społecznych. Bez obaw – dziewięciolatkowie to zrozumieją!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz