Translate

sobota, 8 lipca 2017

Lodorosty i bluszczary



Jerzy Ficowski, Lodorosty i bluszczary. Wiersze dla dzieci, wybór, opracowanie i redakcja: Jarosław Borowiec, ilustracje: Gosia Herba, Wydawnictwo Wolno, Lusowo 2017.

liczba stron: 230
oprawa: twarda
dla kogo: 0+

Niemowlęta uwielbiają słuchać. Lubią rytm, zwracają uwagę na intonację i melodię języka. Najlepiej więc czytać im wiersze. A skoro liryka, niechaj to będzie poezja dobra i przy okazji doskonale wydana. Bez obaw sięgnijcie więc po Lodorosty i bluszczary!


Najpełniejszy dotychczas zbiór utworów dla dzieci napisanych przez Jerzego Ficowskiego zawiera wiersze z tomików wydanych w latach 1961–1981, a także te, które pojawiały się na łamach „Świerszczyka” i „Płomyczka”. Uzupełniono go także o teksty znalezione w archiwum poety.
Utwory pogrupowano (a w zasadzie taki podział samoistnie wypłynął z tekstów) wedle pór roku (a dokładniej – według miesięcy), na które wskazuje tematyka poszczególnych wierszy. Mamy wiec 5 części, zima pojawia się bowiem dwukrotnie – na początku i na końcu. W ten sposób powstał specyficzny „wierszowany kalendarz”.



Cykliczność przyrody jest immanentną składową twórczości Ficowskiego. To poezja osadzona wśród pól, łąk i lasów. W miejscach, gdzie jako dzieci oddajemy się zabawie do tego stopnia, że zapominamy o codziennych obowiązkach. To zaabsorbowanie jest charakterystyczne dla tekstów poety. Zadziwiające, że dorosły artysta potrafił w tak naturalny sposób pokazać dziecięce gry i psoty. Żywioł zabawy jest tu wszechobecny. Widać to także w języku.
Doświadczanie języka w najmłodszych latach to źródło autentycznej radości. Tworzenie neologizmów przychodzi naturalnie, frajdę sprawiają rozmaite igraszki słowne i wymyślanie nonsensów. W ten sposób najmłodsi odkrywają mechanizmy języka. Wiersze Ficowskiego zanurzone są w absurdzie, okraszone humorem, przyprawione zagadkami, to poetyckie figle-migle, w których znać dziecięcą swadę. Neologizmy, homonimy, wspaniałe rymy i doskonały rytm – a przy tym wszystkim wyśmienita polszczyzna. Tak potrafi tylko wirtuoz.
W Liście do Pana Jerzego Ficowskiego zamieszczonym na końcu publikacji Jarosław Borowiec przywołuje tytuł tomu, zaczerpnięty z wiersza Ogrodnik Bonifacy, który „wiele mówi również o twórczych możliwościach języka – szczególnie w tym pierwszym, mitycznym okresie naszego życia, kiedy posługujemy się nim jeszcze wbrew normom i konwencjom, w obrębie których zamyka nas często słowo »dorosłość«”.
Intensywność doświadczeń, zanurzenie w naturze oraz językowa swawola stanowią ponadto wspólny mianownik z Leśmianem. Zresztą o Ficowskim mówi się, że był jego uczniem. Leśmianowskie echa najwyraźniej zaś brzmią w Kolędziołku.
Udało się również poecie przemycić w zabawie walory poznawcze. Porządkuje świat, tłumacząc zjawiska przyrody – stosuje wówczas dość proste konstrukcje, a mimo to unika infantylizowania. Widać tu także zalążki fascynacji tematyką cygańską.
Rozkoszuję się językiem i tęsknię za dzieciństwem. Tę nostalgię potęgują zanurzone w minionych latach ilustracje Gosi Herby. Czworo małych bohaterów, którym towarzyszą koty, psy i inne stworzenia, mogłoby być rówieśnikami z mojego dziecięcego podwórka. Obserwowanie mrówek, zabawa w chowanego, dokazywanie w deszczu, żucie słomek, nasłuchiwanie świerszczy – to przecież moje wspomnienia z najmłodszych lat. Rysunki tworzą osobną narrację, subtelnie jednak korespondując z dziełem Ficowskiego. Lubię w ilustracjach Gosi Herby odkrywać rozmaite smaczki: sprawdzam, które z nich przechodzą na kolejne strony, szukam fantazyjnych nakryć głowy.



Co ciekawe – książka ukazała się w dwóch wariantach okładek. 

Cacko!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz