Translate

wtorek, 5 września 2017

Ewolucja według Calpurnii Tate



Jacqueline Kelly, Ewolucja według Calpurnii Tate, tłumaczenie: Katarzyna Rosłan, Wydawnictwo Dwie Siostry, Warszawa 2016.

liczba stron: 336
oprawa: twarda
dla kogo: 10+



 Czas akcji: 1899 rok. Miejsce: konserwatywny Teksas, farma państwa Tate’ów. Bohaterowie: jedenastoletnia Calpurnia, jej sześciu braci, dziadek, rodzice, rówieśnicy, służba.
Mamy tu ewolucję wielopoziomową. Po pierwsze obserwujemy proces rozwoju społeczeństwa. Wciąż, co prawda, wyraźnie brzmi echo niewolnictwa (uwagi o pochodzeniu Violi, wzmianki o pracy w polu z użyciem krótkiej motyki i długich worków, oburzenie, ponieważ „biała dziewczynka pieli bawełnę”), ale zmiany są zauważalne: u Tate’ów w domu dla niewolników mieszkają już tylko ćmy, a na plantacji pracuje się za pomocą długich narzędzi. Po drugie – pojawiają się wynalazki: wentylator, telefon, automobil. Jednocześnie wciąż prężnie działa stowarzyszenie „Płaska Ziemia”. Książka Darwina O powstawaniu gatunków istnieje, ale wzbudza sporo kontrowersji, a jeśli ktoś pragnie ją wypożyczyć, może usłyszeć: „Nie trzymalibyśmy czegoś takiego w naszej bibliotece”.


Ewolucja zachodzi jednak przede wszystkim w głównej bohaterce. Jedenastolatka zmaga się ze stereotypami na temat wychowania dziewcząt i roli kobiet w społeczeństwie. Dojrzewanie Calpurnii można by przyrównać do przeobrażenia gąsienicy, która – staje się nie spodziewanym pięknym motylem, którego można by nazwać „Fleur”, „Szafir” czy „Rubin”, lecz gigantyczną, pokrytą włoskami i budzącą obrzydzenie ćmą. Potworem – jak nazywa ją bohaterka. Aspiracje dziewczynki nie pokrywają się z oczekiwaniami społeczeństwa. Od nauki gotowania, wypieków, haftu czy robienia na drutach, woli rozwijanie przyrodniczej pasji, obserwacje świata w towarzystwie dziadka lub wieczory z książką. Pragnie pójść na uniwersytet, ma jednak świadomość, że plany rodziców wobec niej są zupełnie inne. Mama skrupulatnie obmyśla bowiem debiut jedynej córki w towarzystwie, a nieorientujący się zbytnio w życiu rodzinnym tata przytakuje żonie.



Uzmysłowienie sobie fatalności sytuacji jest dla bohaterki druzgocące:
„Powiedziałam do Violi:
– Z jakiej racji mam się uczyć szyć i gotować? Po co? Możesz mi powiedzieć? Możesz? […]
– A co to w ogóle ma być za pytanie? […]
Mój Boże, co za fatalna odpowiedź. Czyżby świadczyła o tym, że pewne sprawy mamy tak głęboko wpojone, że przyjmujemy je jako oczywiste i nigdy się nad nimi nie zastanawiamy? Jeżeli nikt z mojego otoczenia nawet nie rozumiał sensu zadanego pytania, to do końca życia byłam skazana na typowo kobiecy los. Przygnębienie aż mnie przytłoczyło” (s. 216).
Reakcja Violi – typowa odpowiedź strażniczki patriarchatu – oraz podsłuchana rozmowa rodziców sprawiają, że dziewczynka czuje się jak w potrzasku, odbierają jej one (na szczęście tymczasowo) chęć do działania. Nie szanuje się jej potrzeb, nie docenia. „Czułam się całkiem pusta w środku. Opróżniona ze wszystkiego. Byłam tylko praktycznym naczyniem, służącym do pomocy i usługiwaniu, czekającym, aż ktoś je wypełni przepisami, wzorami do haftowania i ściegami na drutach” (s. 217). Opór przed serią starań nad cudzym zadowoleniem, przed powielaniem narzucanych wzorców jest jak najbardziej zrozumiały.



Potajemne wymykanie się nad rzekę to jeden z pierwszych objawów buntu. Potrzebę wyzwolenia się spod ograniczeń narzucanych przez społeczeństwo wyraźnie widać też w cotygodniowym podcinaniu włosów o cal (wbrew zakazowi) lub w komentarzach na temat szykowania misternej fryzury na koncert. Kolejne „przewroty” przychodzą później. Nie są one spektakularne, ale doskonale obrazują, jaką drogę do samodzielności musiała pokonać dziewczynka. Callie Vee stanowczo na przykład domaga się wynagrodzenia za opiekę nad dziećmi robotników, czym wzbudza oburzenie ojca i braci, ale jednak dopina swego.


Dziewczynkę w świat nauki wprowadza dziadek – szanowany za dawne dokonania, teraz uznawany jednak w okolicy za dziwaka. To on wręcza zakazane dzieło, pokazuje świat pod mikroskopem, krytykuje system szkolnictwa, opowiada o Marii Curie, wyjaśnia, kim były Martha Maxwell, Mary Anning, Sofja Kowalewska i Isabella Bird. To on wreszcie zachęca do samodzielnych poszukiwań, mobilizuje do pracy i włącza do swoich eksperymentów. Przede wszystkim nie waha się, by uczynić ją oficjalną wspólniczką pewnego istotnego odkrycia.


Dla niektórych powieść z tezą, dla mnie udana (choć niepozbawiona usterek) historia o wahaniach i pragnieniach dojrzewającej dziewczynki, o zmaganiach z barierami społecznymi, również tymi wpojonymi. Bohaterka wciąż się rozpoznaje, sprawdza swoje możliwości, podaje w wątpliwość sądy niesprzyjającego otoczenia, ale i opinie wierzącego w nią dziadka.
Kibicuję, by sprzeniewierzyła się „normie” i odrobiła lekcję niezależności. W ostatnim rozdziale pada piękne zdanie: „Mogłam i ośmieliłam się” (s. 330). Jako jedna z depozytariuszek kobiecości liczę, że stanie się ono mottem niejednej dorastającej dziewczynki.
Jacqueline Kelly gratuluję debiutu pisarskiego i czekam na niewydaną jeszcze w Polsce kontynuację – Dziwny świat Calpurnii Tate.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz